Zdaniem Proboszcza
23 maja 2010r.
- Saturday, 22 May 2010
Msza św. ma początek i koniec – to przypomnienie czynię wszystkim tym, którzy swoiście traktują czas niedzielnej mszy. Początkiem są słowa „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” zaś końcem odpowiedź na rozesłanie - „Bogu niech będą dzięki”. Tymczasem wielu parafian spóźnia się, a jeszcze większa grupa opuszcza kościół już podczas Komunii św. Msza św. jest pewną całością i każda jej część ma swoje znaczenie. Dlatego jeżeli uczestniczymy rzeczywiście we mszy, wtedy nie mamy problemu z czasem. Apeluję do tych osób, które nie potrafią ofiarować 50 minut dla Pana Boga w ciągu tygodnia – zmieńcie swoje nastawienie do przeżywania mszy. Nie traktujcie jej jako katorgę, z której trzeba się jak najszybciej wyrwać. Msza św. jest spotkaniem – dzięki wierze – z Chrystusem rzeczywiście obecnym w Eucharystii. Nie można traktować mszy jako formalizmu, który dodatkowo okradamy z czasu. Msza jest moim osobistym spotkaniem z moim Zbawicielem we wspólnocie Kościoła, do którego należę. Mając taką świadomość łatwiej pokonać zwykłe nasze słabości i owocnie uczestniczyć w całej mszy św. Tego Wam życzę.
16 maja 2010r.
- Sunday, 16 May 2010
„Wciąż mało katolików na mszach” taki tytuł zobaczyłem ostatnio w jednym z dzienników. Zagłębiwszy się w lekturę artykułu wyczytałem powody takiego stanu - zmiany kulturowe, społeczne i także duszpasterskie. Według socjologów spadek uczestniczących w niedzielnej mszy nie jest drastyczny, ale tendencja się utrzymuje. W latach 1980 – 90 średnio na msze chodziło w całej Polsce ponad 50% katolików, w latach 1991 -2007 tylko 43- 46%; zaś od 2008 ok. 40%. Najlepsze wskaźniki mają diecezje: tarnowska 71%, rzeszowska 65% i przemyska 60%. Jako proboszcz spojrzałem na wyniki frekwencji w naszej parafii, które nie są najgorsze. Otóż utrzymujemy się na poziomie 58-60% biorących udział w niedzielnej mszy św. Można postawić pytanie dlaczego nie 100%. Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. Większość parafian to ludzie rozumiejący czym jest Eucharystia. Nie przeszkadza im to, że musza wystać godzinę nieraz w tłoku. Przychodzą systematycznie i jestem w stanie o wielu osobach powiedzieć, o której godzinie uczestniczą w niedzielnej mszy. Pewno są i tacy, którzy obowiązek niedzielny traktują bardzo lekko; będę miał ochotę to pójdę. Jest to bardzo groźna postawa, w której tajemnicę wiary traktujemy subiektywnie i poddajemy ją pod ocenę naszej „zachciankowości”, będącej niczym innym jak brakiem wiary i brakiem szacunku dla Boga! Są także i tacy, którzy określają się jako wierzący, lecz niepraktykujący. Przychodzą na mszę jedynie z kaprysu – mam ochotę się przespacerować, zobaczę jak wygląda kościół, bo już kilka miesięcy nie byłem, a może jest już jakiś nowy proboszcz itd. Trudno takiego człowieka zaliczyć do katolików. Zjawisko obserwowane coraz częściej to wiara bliżej nieokreślona potrzebująca jedynie od czasu do czasu pewnych elementów wiary katolickiej i to na zasadzie usługi niż posługi religijnej. Przykład: zmarł człowiek, który wcale nie praktykował, niedzielna msza była mu obca, ale rodzina domaga się wszelkich celebr pogrzebowych z uroczystą mszą włącznie. Zapraszam więc na mszę każdego parafianina jeszcze za życia ziemskiego przynajmniej w każdą niedzielę.
9 maja 2010r.
- Friday, 07 May 2010
Widok kościoła naszego podczas mszy niedzielnych przypomina świąteczną choinkę upstrzoną kolorowymi postaciami ludzkimi tkwiącymi w różnych zakamarkach otoczenia kościoła. Zgadzam się z następującymi argumentami stojących poza kościołem: kościół jest ciasny a w ciepłych miesiącach jest duszno; jest jakaś grupa osób, które nie mogą stać w licznym zgromadzeniu ludzi; zdarzają się osoby, które źle się poczuły; rodzice z dzieckiem muszą wyjść z kościoła, gdy jest ono nadmiernie ruchliwe i głośne. Natomiast nie zgadzam się: z notorycznym staniem poza świątynią; staniem na schodach i podpieraniem muru ogrodzeniowego, toczeniem rozmów nawet przez telefon, oglądaniem jadących samochodów. Dlaczego? Msza św. jest tajemnicą obecności Chrystusa – jeżeli mam wiarę to rzeczywiście pragnę w tym wydarzeniu uczestniczyć. Kościół wyraźnie nas poucza o uczestnictwie w Eucharystii - natomiast nie ma mowy o odstaniu w bezpiecznej odległości od ołtarza. Pragnę tym wyjaśnieniem trafić wreszcie do osobistego szacunku wobec Boga i wobec siebie. Bo cóż można powiedzieć o człowieku niby wierzącym, który tak właściwie nie wie, po co przyszedł w niedzielę do kościoła. Stanie na schodach, czy przy ogrodzeniu jest wyraźnym sygnałem marności mojej wiary. Jestem z daleka od Boga! Zewnętrzne gesty są odbiciem wnętrza. Pomyśl o tym a przez najbliższe niedziele wsłuchuj się w homilie, w których podejmiemy temat rozumienia i przeżywanie mszy św. Natomiast wszystkich, którzy muszą przebywać na zewnątrz proszę o zajęcie siedzących miejsc wokół kościoła lub stanie przy wejściach.
2 maja 2010r.
- Friday, 30 April 2010
Pana Jezusa przyjmiesz do swego serduszka – tłumaczy mama małemu Jasiowi przygotowującemu się do I Komunii Św. Jaś zastanowił się przez chwilę i powiedział: no tak, bo ksiądz powiedział, że ten biały opłatek to Pan Jezus. Tylko jak go połknę to Pan Jezus dostanie się do żołądka i go strawię, i właśnie tego nie rozumiem. Mama zdębiała tak precyzyjnym rozumowaniem dziecka i gorączkowo szukała odpowiedzi, której niestety nie znalazła. Więc zapytała męża a ten asekuracyjnie odpowiedział: to ty tego nie wiesz? I oboje pozostali przy swoim, czyli przy niczym. Tak to bywa, kiedy Eucharystia jest czymś nieokreślonym w życiu niby wierzącego człowieka. Dlatego stawiam pytanie zwłaszcza rodzicom dzieci mających przyjąć I Komunię Św. – czy wierzysz w Eucharystię i rozumiesz ten Dar?
25 kwietnia 2010r.
- Saturday, 24 April 2010
Tragiczna śmierć Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego oraz dziewięćdziesięciu pięciu osób tworzących elitę polityczną i społeczną naszego kraju wywołała wiele dyskusji. Jedna z nich dotyczyła mediów, które jak powszechnie stwierdzono karmiły odbiorców fałszywym obrazem Lecha Kaczyńskiego. Dziennikarze bezmyślnie lub celowo powielali rozmaitego rodzaju wypowiedzi polityków nie cierpiących prezydenta za niemal wszystko, poczynając od wzrostu poprzez próby insynuacji i pomówienia aż do kpiny z umiejętności przemawiania bez kartek. Po katastrofie wielu polityków biło się w piersi z powodu krzywd wyrządzonych prezydentowi. Głos prawdy zaczął się wreszcie przebijać do opinii publicznej i zobaczyliśmy Kaczyńskiego jako człowieka mądrego, posiadającego własne zdanie, uczciwego polityka (co dzisiaj jest rzadkością), patriotę walczącego o prawdę historyczną i właściwe miejsce dla Polski w świecie, człowieka otwartego, rozmownego, ciepłego i ... przyjaciela Żydów. Był katolikiem chociaż nie obnosił się ze swoją pobożnością, gdyż wiarę traktował bardzo poważnie, jako coś osobistego a jednocześnie uzewnętrznianego w swojej postawie moralnej. Kiedy dowiedziałem się o długich dziękczynieniach po mszy w kaplicy pałacu prezydenckiego przypomniał mi się Jan Paweł II, który w swojej watykańskiej kaplicy prowadził długie rozmyślania.Tacy ludzie muszą mieć chwile by przemyśleć swoje działania i decyzje birąc pod uwagę odpowiedzialnośc przed Narodem i Najwyższym. A kiedy Lech Kaczyński stanął 17.II.2009 roku na Placu Solidarności w Dębicy przed pomnikiem Jana Pawła II i spojrzał na odlaną w brązie twarz papieża pomyślałem, że tych ludzi coś łączy - rok temu pewnie wspólne wartości a dzisiaj już wieczność.