Zdaniem Proboszcza

Wiele osób pyta mnie o zdanie na temat krzyża postawionego przez harcerzy pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Otóż sprawa tak prosta przybrała nieoczekiwany obrót wskutek braku wyczucia potrzeb społeczeństwa oraz upolitycznienia dramatu smoleńskiego. Oczywistą sprawą było od chwili spontanicznego postawienia tego krzyża, że należy upamiętnić w godny sposób ofiary tragedii właśnie w tym miejscu. Tam jest miejsce pracy prezydenta RP, tam spontanicznie gromadziły się dziesiątki jak nie setki tysięcy Polaków i Polek, tam trwała narodowa modlitwa za wszystkie ofiary, tam oddawano hołd parze prezydenckiej i nic nie stoi na przeszkodzie, aby tam upamiętnić ofiary katastrofy. Rzucone hasło - należy usunąć krzyż oraz opinia konserwatora (zasłona dymna), że tam nie można postawić czegoś takiego - spowodowały zryw w obronie krzyża i dyskusja błyskawicznie rozciągnęła się na wiele aspektów obecności krzyża w przestrzeni publicznej. Doszło do tego, że najwięcej o krzyżu mają do powiedzenie ci, którzy w zasadzie nie powinni publicznie wypowiadać się na temat najdroższego dla chrześcijan znaku zbawienia. Kpiny z krzyża i ludzi uprawiają politycy, publicyści i dzien-nikarze a wszystko to w kraju, w którym wolność odzyskaliśmy właśnie pod znakiem krzyża. Pycha polityczna sprawiła, że pobożni ludzie nazywani są fanatykami a krzyż stał się przedmiotem, który powinien trafić do muzeum jak powiedział mieniący się politykiem, polityk.   

Dwa tygodnie temu pewien człowiek przyszedł do mnie mocno poirytowany z informacją o nowo otwieranym sklepie z tzw. dopalaczami niedaleko kościoła św. Jadwigi. Rozumiem oburzenie tego pana i zdumiony zacząłem się zastanawiać, któż to z dębiczan pragnie zarabiać na „skromne życie” sprzedając wprawdzie legalnie, lecz nieuczciwie towar, który tak naprawdę jest narkotykiem. Nie wiem, komu w Polsce zależy na tym interesie do tego stopnia, że nie dopuszcza się do zmiany istniejących przepisów, aby uniemożliwić funkcjonowanie tego rodzaju sprzedaży. Słuchałem na ten temat wielu wypowiedzi osób zajmujących się handlem i nie mogłem nadziwić się zakłamaniu, gdy mówili, że to są produkty kolekcjonerskie! Nie słyszałem, żeby mieszanina środków odurzających była powszechnym przedmiotem kolekcjonowania – chyba, że przez osoby korzystające z tych środków. Niedawno pojawiła się informacja o śmierci młodego człowieka właśnie wskutek przedawkowania dopalaczy. Natomiast w programie I PR usłyszałem wypowiedź jakiejś pani, która przedstawiała skład dopalaczy i stwierdziła jednoznacznie, że występują w nich substancje takie same jak w silnych środkach narkotycznych. Tak więc, dopalacze są pierwszym krokiem do sięgnięcia po mocniejsze środki narkotyczne – na szczęście jeszcze w Polsce zakazane. Co zrobić by uchronić młodych, żądnych coraz mocniejszych wrażeń ? Najpierw trzeba im uświadomić zagrożenie ze strony dopalaczy: jest to wstęp prowadzący do uzależnienia a połączony dodatkowo z alkoholem niezwykle groźny dla życia. A po wtóre proponuję zmienić stosowne zapisy poprzez mobilizację posłów: przekażmy im kilka okazów „kolekcjonerskich” i zachęćmy do spróbowania zwłaszcza z alkoholem. Myślę, że po takiej próbie nie będzie już wątpliwości co do legalności rozprowadzania tego rodzaju „uszczęśliwiaczy”.
Ps. Jedno opakowanie w zależności od planowanych „rozkoszy” kosztuje 13-66 zł. To dopiero interes!
 

Nie tak dawno wyczytałem zdanie jednego ze słynnych polskich krawców – ubiór wyraża szacunek dla drugiego człowieka. Tak jest idea ubioru tworzonego przez pokolenia. Z szacunku dla ludzi, zdarzeń, miejsc odpowiednio się ubieramy. W pop kulturze niestety tracimy wrażliwość na ten ważny aspekt naszej kultury. Ubieramy się byle jak, chociażby udając się niedzielną Eucharystię. Zdecydowana większość rozumie, czym jest spotkanie we wspólnocie Kościoła i nie ma problemu z estetycznym ubiorem. Jest jednak grupa wiernych, którzy nie widzą różnicy między sprzątaniem w domu a uczestnictwem we Mszy św. Byle jakie spodnie najczęściej wymięte i wytarte, bawełniany T-shirt (dawniej był to po prostu podkoszulek czyli coś co ubiera się pod koszulę, czyli bielizna) z dziwnymi napisami często ośmieszającymi nosiciela, rozlazłe adidasy no i kolory dobrane jak na bal maskowy – to niestety częsty obrazek w kościołach. Jeżeli mamy szacunek dla Boga i dla ludzi uczestniczących w Eucharystii zwróćmy uwagę na strój. Minęły już dawno te czasy, kiedy brakowało odzieży. Dzisiaj często brakuje nam jednak wyczucia sytuacji. Łatwo poddajemy się temu, co może wygodne, ale w swym wyrazie jest prymitywne i lekceważące.

Statystyki kontroli drogowych są nieubłagane. Kierowców prowadzących pojazdy a będących pod wpływem alkoholu jest ciągle bardzo dużo. Jakie wielkie zagrożenie stwarza to dla bezpieczeństwa ruchu drogowego nie muszę nikogo przekonywać. Zaostrzenie przepisów kodeksu drogowego być może spowoduje znaczne obniżenie niechlubnych statystyk. Równie niebezpiecznym zagrożeniem jest prowadzenie pojazdu pod wpływem narkotyków. Jest to trudniejsze do wychwycenie, ale nie niemożliwe. Wszystkie zewnętrzne kontrole są potrzebne, lecz najważniejsza jest ta wewnętrzna czyli świadomość odpowiedzialności moralnej i to nie tylko tego, który prowadzi pojazd, lecz również otoczenia. Ileż to wypadków rejestruje policja, w których uczestniczy pijany kierowca i trzeźwi pasażerowie, niejednokrotnie żona lub krewni, przyjaciele. Przed nami miesiąc sierpień, Kościół zachęca nas do podjęcia trzeźwości we wszelkich dziedzinach życia. Zróbmy wszystko by nie zasiadać za kierownicą po spożyciu alkoholu. Zróbmy wszystko, aby odwieść od zamiaru prowadzenia pojazdu przez osobę, z którą co dopiero wypiliśmy chociażby szklankę piwa. Zróbmy wszystko byśmy byli w zgodzie z własnym sumieniem – jazda pod wpływem alkoholu jest grzechem!

W jednej z gazet wyczytałem informację jakoby w USA wszczęto dyskusję na temat, czy w mediach można używać niecenzuralnych słów i od razu poddano w wątpliwość jakikolwiek zakaz gdyż byłoby to pogwałceniem wolności słowa. Językoznawca uniwersytecki zapytany o to odpowiedział jasno: jeżeli wolnością jest naruszanie godności i intymności drugiego człowieka, to rzeczywiście mamy tu do czynienia z ograniczeniem wolności słowa.  W naszej kulturze używanie wulgaryzmów jest nieetyczne lub przynajmniej nieeleganckie. Natomiast w moralności katolickiej wulgaryzmy uważamy za grzech, gdyż naruszają one właśnie naszą wolność i obrażają naszą godność. Narażanie zaś dzieci na przejęcie słownictwa wulgarnego jest grzechem demoralizacji, gdyż uczymy je zachowań sprzeciwiających się godności człowieka. Rodzice często narzekają na wpływ mediów, które są bardzo często normotwórcze. I rzeczywiście możemy obserwować wzrost używania wulgaryzmów przez różnego rodzaju twórców, ulegających presji komercji nastawionej na zysk. Gdzież te czasy, kiedy media były wzorem pięknego języka i dobrych przykładów. Znawcy tej dziedziny uważają, że agresja dobrze się sprzedaje, toteż zwiększanie podaży jest czymś oczywistym. I mamy efekt eskalacji wulgaryzmów do tego stopnia, że wielu już nie uważa ich używanie za coś niewłaściwego – wręcz przeciwnie jest to bardzo normalne i nienormalni są ci, którzy ulegają zgorszeniu. Otóż właśnie ja należę do tych nienormalnych. Czy może się ktoś jeszcze do mnie przyłączyć?