Światowy Dzień Chorego obchodziliśmy w ostatnią sobotę. W każdej niemal parafii odbywały się stosowne nabożeństwa a w szpitalach pojawiali się dostojnicy kościelni. Właściwie czym jest ten dzień, przez wielu prawie niedostrzegany? Jan Paweł II ustanawiając taki dzień chciał zwrócić oczy całego świata na problem jakim jest choroba i starość. Pytanie po co, skoro mamy tyle szpitali, rozmaitych placówek zdrowia i ogromne osiągnięcia naukowe na polu medycyny? Patrząc medialnie to raczej problemu się nie dostrzega, ale rzeczywistość jest zupełnie inna. Człowiek dopóki jest przy siłach i cieszy się  dobrym zdrowiem nie rozumie choroby i starości. Spotkanie z nimi dopiero otwiera oczy na rzeczywistość. Papież Franciszek w Orędziu na XXXI Światowy Dzień Chorego pisze: „Bracia, siostry, nigdy nie jesteśmy gotowi na chorobę. A często nawet do przyznawania się, że jesteśmy coraz starsi. Boimy się bezbronności a wszechobecna kultura rynkowa popycha nas do tego, by jej zaprzeczać. Dla kruchości nie ma miejsca. A zło wdzierając się w nasze życie i atakując nas, powala nas nieprzytomnych na ziemię. Może się więc zdarzyć, że inni nas opuszczą, albo, że wydaje nam się, iż musimy ich porzucić, aby nie czuć wobec nich ciężaru. Tak zaczyna się samotność i zatruwa nas gorzkie poczucie niesprawiedliwości, dla której nawet Niebo zdaje się zamykać”. To o czym pisze papież dostrzegamy również w naszym środowisku. Postawa wobec chorych jest miarą naszego człowieczeństwa i zarazem chrześcijaństwa. I nie możesz ze spokojnym sumieniem mówić, że nie masz czasu dla chorej matki czy ojca!