Ktoś mi opowiadał o amerykańskich badaniach wpływu na religijność dziecka. Otóż największy wpływ mają ojcowie – 80%, matki w 30%, zaś samo dziecko tylko w 10%. Badania są różne i nie wnikam w ich rzetelność, niemniej jednak oddają one to co wiemy z doświadczenia: mocna wiara ojca, wiara ukazywana na co dzień, twarde zasady, stają się najlepszym punktem odniesienia w kształtowaniu wiary dziecka na różnym etapie jego rozwoju. Jan Paweł II wspominał swojego ojca, którego często widział jak się modli; ten obraz dla małego Karola był częstym argumentem w kształtowaniu swojej wiary. Dzisiaj wielu bije na alarm z powodu niechęci dzieci i młodzieży do katechezy. Wrogowie Kościoła nawet wspomagają zagubioną młodzież hasłami typu „Żegnaj religio!”. To wszystko jest postrzegane jako porażka duszpasterska Kościoła. Ten problem widzę jednak zupełnie inaczej: to jest porażka procesu wychowawczego w rodzinach. Przecież wiarę otrzymuje się w rodzinie, nie w Kościele! A jeżeli tej wiary nie ma w rodzinie to również nie będzie to potrzebą dziecka. Niestety, często w rodzinach dostrzegamy rozdwojenie: matka jako tako chce dać dziecku trochę wiary ale ojciec, niby katolik wykazuje w tym zakresie całkowite lenistwo a nawet w poczuciu postępowości wyśmiewa wiarę, podważa jej zasady czym wzbudza w dziecku mnóstwo wątpliwości. Stawiam pytanie ojcom: czy przekazujesz wiarę dziecku, tak jak zobowiązałeś się wobec Boga przy swoim ślubie i przy chrzcie dziecka?