Tragedia pielgrzymów udających się do Medjugorie poruszyła raczej większość naszego społeczeństwa. Zazwyczaj pojawiają się różne pytania: kto zawinił, dlaczego tak długo jechali, a nawet pojawiła się i taka informacją, że biuro działało nielegalnie, gdyż nie miało wpisu do jakiegoś rejestru turystycznego. Nawet Biskup Zadarko (od spraw pielgrzymek w Episkopacie) wypowiedział się, że trzeba zrezygnować z nocnych przejazdów pielgrzymkowych. Staram się to wszystko jakoś poukładać i zrozumieć. Czy gdyby kierowcy zmieniali się co godzinę, gdyby nie było zakrętu, gdyby był wpis do rejestru, gdyby jechali tylko w dzień to czy uniknęli by tego straszliwego wypadku? Na to pytanie nie można odpowiedzieć twierdząco, gdyż historie wypadków są przeróżne a człowiek może popełnić błąd nawet siadając za kierownicę po 24 godzinnym odpoczynku. Biskup też nie ma racji, gdyż w takim przypadku należałoby unieruchomić wszelką komunikację w nocy – lotniczą, kolejową, morską, samochodową a to jest niemożliwe. Ponadto musimy wziąć po uwagę koszty; na pielgrzymki raczej jeżdżą ludzie posiadający skromne zasoby pieniężne a kolejny nocleg znacznie je zwiększa. Jaką postawę należy przyjąć wobec tego wydarzenia? To co jest możliwe i zdroworozsądkowe należy stosować. Na resztę niestety nie mamy wpływu i musimy się z tym umieć pogodzić. Jeden z uczestników tej tragedii wypowiedział się mniej więcej w taki sposób: „siedziałem w piątym rzędzie za kierowcą, usłyszałem huk łamanych barierek i mocno chwyciłem się siedzenia; pracowałem przy wypadkach, jestem do ich widoku przyzwyczajony; ale pojadę do Matki Bożej podziękować za ocalenie mojego życia”. To jest wypowiedź człowieka wiary. I raczej na tym trzeba poprzestać.