Widok kościoła naszego podczas mszy niedzielnych przypomina świąteczną choinkę upstrzoną kolorowymi postaciami ludzkimi tkwiącymi w różnych zakamarkach otoczenia kościoła. Zgadzam się z następującymi argumentami stojących poza kościołem: kościół jest ciasny a w ciepłych miesiącach jest duszno; jest jakaś grupa osób, które nie mogą stać w licznym zgromadzeniu ludzi; zdarzają się osoby, które źle się poczuły; rodzice z dzieckiem muszą wyjść z kościoła, gdy jest ono nadmiernie ruchliwe i głośne. Natomiast nie zgadzam się: z notorycznym staniem poza świątynią; staniem na schodach i podpieraniem muru ogrodzeniowego, toczeniem rozmów nawet przez telefon, oglądaniem jadących samochodów. Dlaczego? Msza św. jest tajemnicą obecności Chrystusa – jeżeli mam wiarę to rzeczywiście pragnę w tym wydarzeniu uczestniczyć. Kościół wyraźnie nas poucza o uczestnictwie w Eucharystii - natomiast nie ma mowy o odstaniu w bezpiecznej odległości od ołtarza. Pragnę tym wyjaśnieniem trafić wreszcie do osobistego szacunku wobec Boga i wobec siebie. Bo cóż można powiedzieć o człowieku niby wierzącym, który tak właściwie nie wie, po co przyszedł w niedzielę do kościoła. Stanie na schodach, czy przy ogrodzeniu jest wyraźnym sygnałem marności mojej wiary. Jestem z daleka od Boga! Zewnętrzne gesty są odbiciem wnętrza. Pomyśl o tym a przez najbliższe niedziele wsłuchuj się w homilie, w których podejmiemy temat rozumienia i przeżywanie mszy św. Natomiast wszystkich, którzy muszą przebywać na zewnątrz proszę o zajęcie siedzących miejsc wokół kościoła lub stanie przy wejściach.