Tragiczna śmierć Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego oraz dziewięćdziesięciu pięciu osób tworzących elitę polityczną i społeczną naszego kraju wywołała wiele dyskusji. Jedna z nich dotyczyła mediów, które jak powszechnie stwierdzono karmiły odbiorców fałszywym obrazem Lecha Kaczyńskiego. Dziennikarze bezmyślnie lub celowo powielali rozmaitego rodzaju wypowiedzi polityków nie cierpiących prezydenta za niemal wszystko, poczynając od wzrostu poprzez próby insynuacji i pomówienia aż do kpiny z umiejętności przemawiania bez kartek. Po katastrofie wielu polityków biło się w piersi z powodu krzywd wyrządzonych prezydentowi. Głos prawdy zaczął się wreszcie przebijać do opinii publicznej i zobaczyliśmy Kaczyńskiego jako człowieka mądrego, posiadającego własne zdanie, uczciwego polityka (co dzisiaj jest rzadkością), patriotę walczącego o prawdę historyczną i właściwe miejsce dla Polski w świecie, człowieka otwartego, rozmownego, ciepłego i ... przyjaciela Żydów. Był katolikiem chociaż nie obnosił się ze swoją pobożnością, gdyż wiarę traktował bardzo poważnie, jako coś osobistego a jednocześnie uzewnętrznianego w swojej postawie moralnej. Kiedy dowiedziałem się o długich dziękczynieniach po mszy w kaplicy pałacu prezydenckiego przypomniał mi się Jan Paweł II, który w swojej watykańskiej kaplicy prowadził długie rozmyślania.Tacy ludzie muszą mieć  chwile by przemyśleć swoje działania i decyzje birąc pod uwagę odpowiedzialnośc przed Narodem i Najwyższym. A kiedy Lech Kaczyński stanął 17.II.2009 roku na Placu Solidarności w Dębicy przed pomnikiem Jana Pawła II i spojrzał na odlaną w brązie twarz papieża pomyślałem, że tych ludzi coś łączy - rok temu pewnie wspólne wartości a dzisiaj już wieczność.