Myśli na niedzielę

Do hipokrytów Ewangelia kieruje najstraszniejszą z gróźb: „Otrzymali już swoją nagrodę!”. To tak jakby powiedzieć: Bóg nic im już nie jest winien. Spójrz teraz w swoje serce, czy przypadkowo nie ma tam obłudy?

W naszym codziennym życiu, w rodzinie, w pracy, nie sądźmy, nie potępiajmy. Mówmy, wypowiadajmy otwarcie nasze zastrzeżenia, niezgodę, dezaprobatę. Jezus potępia sadzenie ale nie napominanie. Kiedy upominasz brata, wyświadczasz mu dwie przysługi: pokazujesz, że uważasz go za zdolnego do przyjęcia nagany i stwarzasz mu możliwość obrony.

Nie jest istotna liczba błogosławieństw bądź ich precyzyjna identyfikacja lecz kontrast między dwiema skalami wartości, a raczej pomiędzy dwoma mądrościami; mądrością świata, która jest głupstwem i ewangelicznym „głupstwem” (jak sądzi wielu), które jest prawdziwą mądrością.

Wspólnota eklezjalna nie polega na tym, że wierni są w łączności ze swoim proboszczem, proboszcz ze swej strony w łączności z biskupem, biskup zaś w łączności z papieżem, ale na tym, iż wszyscy są i czują się w łączności z wszystkimi. We wspólnocie każdy jest odpowiedzialny za całą wspólnotę.

Ewangelia jest dla ludzkości wciąż żywym i trwającym proroctwem, jest kontestacją wszelkich fałszywych bożków i wszelkiej władzy nie ustanowionej przez Boga. Fundamentem zaś Ewangelii jest Miłość, którą jest sam Bóg.