Myśli na niedzielę

My, chrześcijanie, musimy nauczyć się rozpoznawać pomiędzy tysiącem głosów dźwięczących w powietrzu głos naszego pasterza. Musimy uchwycić głos Jezusa, mimo, że jest zagłuszany przez różne ideologie i tłumaczenia.

Jezusa poznajemy przy łamaniu chleba. Wówczas sakrament oświetla słowo i wszystko  staje się jednością i światłem. Doświadcza się wtedy Jezusa oraz Jego obecności, mimo, że nie zawsze jest ona oślepiająca. Wspólny marsz z Jezusem połączony z radością wyrywa uczniom z Emaus okrzyk: „Jakże pałało w nas serce, kiedy rozmawiał z nami w drodze”.

Pierwsze wspólnoty cechowały się miłością braterską oraz radością i w takich wspólnotach Jezus pozwalał się rozpoznać. Przez lata zagubiliśmy te cechy i na Eucharystię gromadzimy się bez radości i odchodzimy bez żalu, bez zmian w nas samych.

Weselcie się już zastępy Aniołów w niebie! Raduj się ziemio, opromieniona tak niezmiernym blaskiem, a oświecona jasnością Króla wieków, poczuj że wolna jesteś, od mroku co świat okrywa! – to słowa paschalnego orędzia wyśpiewanego w Wielką Sobotę.  Niech one towarzyszą nam w przeżywaniu Zmartwychwstania Pańskiego i umacniają naszą nadzieję.

Od nas zależy do kogo będziemy chcieli się upodobnić w historii męki Chrystusa: czy do Cyrenejczyka, by wspólnie nieść krzyż, czy do płaczących niewiast, czy do setnika bijącego się w pierś a  może do Maryi stojącej milcząco pod krzyżem? A może jesteśmy jednymi z tych wielu gapiów i zdrajców?