Myśli na niedzielę

Niewierzący świat rzuca nam wyzwanie, czy potrafimy być radośni i czy będziemy umieli uczynić innych radosnymi. Radość powinna rozkwitać wszędzie tam, gdzie głoszona jest Ewangelia, nawet gdyby to miała być radość w ucisku. Radość jest oznaką, że w chrześcijaninie mieszka Duch Święty. Czy tak jest u ciebie?

Często czujemy się winni z powodu popełnionych błędów, ale  nie nazywamy tego grzechem lecz jedynie kompleksem, słabością. Dlatego, aby oczyścić swoją duszę, wielu nie ucieka się do Baranka, który gładzi grzechy, ale do uzdrawiaczy dusz, do psychoanalityków, którzy usuwają zahamowania i wyzwalają z kompleksów, ale czy leczą duszę?

Jezus jest Sługą Bożym, który nie woła i nie podnosi głosu, który nie przemierza grożąc karami, który nie złamie trzciny nadłamanej  i nie zgasi knotka o nikłym płomieniu. Jezus, pokorny sercem z wielką łagodnością wzywa grzeszników do pokuty.

Kościół stawia nam nieustannie Maryje jako wzór do naśladowania. Co możemy czynić? Możemy podobnie jak ona „począć Słowo myślą”, możemy Słowo przyjąć, możemy strzec je w sercu, możemy uczynić z niego „światło dla naszych stóp”, możemy wreszcie czynić Go nieustannym pokarmem.

Zdumienie jest bramą pozwalającą wejść w radość Bożego Narodzenia i adorować Dziecię. Jeśli ktoś chce udawać dużego i racjonalnie myślącego człowieka także wobec Boga, który stal się dzieckiem ten nic nie zrozumie.